Czy naprawdę powinniśmy się martwić o inflację?
Niezależnie od tego, czy chodzi o rachunki za ogrzewanie, ceny paliw czy cotygodniową wyprawę do supermarketu, konsumenci muszą coraz głębiej sięgać do rodzinnych budżetów.
Inflacja komplikuje proces wychodzenia poszczególnych konsumentów z pandemii i zagraża odbudowie gospodarki światowej.
Dane dotyczące inflacji rosną od miesięcy. W Stanach Zjednoczonych dane rządowe opublikowane w tym tygodniu wykazały, że ceny konsumpcyjne wzrosły w październiku o pięć procent w ujęciu rocznym, co jest najwyższym wynikiem od 1990 roku.
W strefie euro ceny konsumpcyjne wzrosły o 4,1 procent, najwięcej od 13 lat. W Wielkiej Brytanii wzrost wyniósł 4,2 procent.
We wszystkich trzech krajach inflacja jest ponad dwukrotnie wyższa niż cele wyznaczone przez ich banki centralne.
Również w innych krajach inflacja jest bardzo wysoka. W Rosji wynosi ona 8,1 procent, w Brazylii prawie 11 procent, a w Turcji prawie 25 procent.
Za tymi abstrakcyjnymi liczbami kryje się konkretna rzeczywistość w postaci gwałtownie rosnących kosztów tankowania, wyższych cen mięsa i innych podstawowych produktów żywnościowych.
Wiele firm spożywczych zmniejsza rozmiary opakowań, aby uniknąć podnoszenia cen, praktyka ta nazywa się shrinkflation.
Po zatrzymaniu się w 2020 r., w tym roku silnik globalnej gospodarki znów ożywa. To ożywienie, plus przesunięcia w konsumpcji gospodarstw domowych z usług na towary, oznacza boom popytu, który przewyższył podaż, która w niektórych przypadkach nadal jest hamowana przez pandemię.
Spowodowało to wzrost cen wielu surowców, przede wszystkim ropy naftowej, ale także miedzi i drewna.
Brak półprzewodników i chipów komputerowych dotknął niektóre sektory produkcji, w szczególności przemysł samochodowy i telefonii komórkowej.
Zablokowane zostały również globalne sieci transportowe. Niektóre porty zapchały się z powodu braku pracowników do rozładunku towarów, podczas gdy w Wielkiej Brytanii dotkliwie odczuwalny jest brak kierowców ciężarówek. Ceny frachtu gwałtownie wzrosły.
Bankierzy centralni niezmiennie powtarzają, że inflacja jest przejściowa, ponieważ wynika z niskiego punktu odniesienia z zeszłego roku i jest spowodowana krótkoterminowymi problemami z podażą, które same się rozwiążą.
Z upływem miesięcy argument ten zaczął tracić na znaczeniu.
„Obecnie jasne jest, że proces ten będzie trwał dłużej niż początkowo oczekiwano, a przekroczenie inflacji prawdopodobnie będzie się pogłębiać, zanim się poprawi”
stwierdzili analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs w nocie do klientów.
Ich zdaniem inflacja zacznie się zmniejszać dopiero w połowie przyszłego roku.
Zazwyczaj banki centralne podniosłyby stopy procentowe, aby stłumić wzrost cen.
Jednak biorąc pod uwagę, że światowa gospodarka wciąż cierpi z powodu pandemii i istnieją oznaki, że trwające ożywienie już słabnie, decydenci obawiają się ryzyka, że mogą je zniweczyć.
Jak ktoś ma kredyt to nawet spoko